Ostatnio ten temat przewija się gdzieś w mojej przestrzeni i chciałabym podzielić się z Wami moimi przemyśleniami (nawet się zrymowało )
Czy posiadam certyfikat psychoterapeuty? Czy jestem w jego trakcie? Czy należę do stowarzyszenia terapeutycznego? Czy podlegam superwizji?
Takie i inne pytania czasem padają. I wiecie co? W ogóle się temu nie dziwie.
Tak naprawdę od pierwszego roku studiów psychologicznych wałkowali nam ten temat i pamiętam, że kiedyś też należałam do tego teamu.
Każdego znajomego, którego wysyłałam na terapię lub polecałam kogoś to koniecznie musiała to być osoba z certyfikatem lub w trakcie, która podlega superwizji i należy do stowarzyszenia terapeutycznego. To było nam powtarzane jak mantrę całe studia i później też po nich. I wierzyłam w to serio całą sobą, dopóki nie zderzyłam się z rzeczywistością i zobaczyłam jak to wygląda w praktyce niestety.
Do czego zmierzam – z czysto formalnych dokumentów to skończyłam studia psychologiczne, zaczęłam czteroletnią szkołę terapeutyczną poznawczo-behawioralną, na którą de facto było mega ciężko się dostać, ale po roku ją przerwałam. To nie była łatwa decyzja. Szczególnie że kosztuje to bardzo dużo pieniędzy i szkoda mi było czasu i środków finansowych zainwestowanych w to wszystko, ale zobaczyłam, że to nie jest nurt w którym chce się specjalizować, że za bardzo tam było wszystko po powierzchni. Na zasadzie zmiany na poziomie świadomym, a niewielkiej pracy z samymi emocjami.
Już w trakcie studiów szukałam dla siebie psychologa, bo wiedziałam, że najpierw chce sobie wszystko w głowie poukładać sama. Poza tym chciałam przetestować na sobie metody, którymi będę później pracować. Dopiero wtedy będę miała prawdziwą przestrzeń na to, żeby komuś pomóc.
No i niestety tak trochę błądziłam po omacku, bo byłam w terapii Gestalt – nic mi to nie dało. Później spory czas utrzymałam się w terapii poznawczo-behawioralnej, bo na nią to już się zaparłam nogami i rękami, że skończę No, ale poza świadomością, którą miałam ze względu na studia, na poziomie emocji niewiele się zmieniało, więc i z tego zrezygnowałam po czasie.
Wiadomo każdy ma swoje doświadczenie i w żadnych wypadku nie chce nikogo do niczego zniechęcać.
Tak naprawdę uważam, że w tym wszystkim najlepiej słuchać siebie. Jest tak dużo informacji i tak dużo przeróżnych terapeutów, a dodatkowo jakiej osoby nie zapytasz, każda opowie Ci to z własnej perspektywy i doświadczenia. Oczywiście jest też bardzo dużo oszustów, bardzo dużo pseudo-duchowych praktyk, wróżek, toksycznych terapeutów, niekompetentnych coachów więc na to trzeba być szczególnie uważnym.
Kończąc moją historię – po długich poszukiwaniach trafiłam na terapeutkę, która pracowała metodą wewnętrznego dziecka i to ona mi pomogła jak nikt inny na tym świecie, a wszystkich tych certyfikatów nie ma. ( Planeta Serca pozdrawiam Cię serdecznie)
I jestem jej niezmiernie wdzięczna, bo dzięki niej zmieniłam swoje życie o 180 stopni, nauczyłam się tej metody, skończyłam kursy w tym kierunku i oto jestem.
Poznałam wieluuuuu terapeutów, którzy niestety, nie przeszli swojej terapii i projektowali swoje problemy na pacjentów,. Część terapeutów jest niestety też toksyczna. Wszystko tak naprawdę zależy od człowieka. Ja uważam, że można mieć te wszystkie certyfikaty, o których mowa i można być zajebistym, ale tak samo można ich nie mieć i można być też równie zajebistym jak nie zajebistszym.
Znam kilka terapeutek, które pomimo braku formalnych uprawnień, są tak dobre w tym co robią, że skoczyłabym za nimi w ogień i ręczę za nie nogami i rękami. Są dużo dużo lepsze od wielu znanych psychoterapeutów, przede wszystkim dlatego, że widać u nich realne zmiany.
Do mnie dużo osób trafia, które uczestniczyły wcześniej w terapii z innych nurtów, twierdząc, że niewiele im to pomogło. Właśnie ze względu na to pływanie po powierzchni i niewielkie zmiany jak na czas poświęcony temu wszystkiemu.
I tak jak mówię to trzeba poczuć. Twoja intuicja nigdy Cię nie oszuka ani nie zawiedzie (tylko trzeba najpierw zacząć jej słuchać ;)).
Ja uważam, że teraz świat się zmienia i ludzie doceniają bardziej autentyczność i to co robi się prosto z serducha, niż to jakie uprawnienia i kwalifikacje ktoś ma.
I to się tyczy każdej dziedziny życia.
Jeśli z tego co robisz będzie wypływać Twoja pasja i miłość to ludzie to poczują i będą chcieli przebywać w Twojej przestrzeni.
Najlepiej always słuchać siebie
Tak więc jeśli jedyne co Cię powstrzymuje przed tym, żeby robić to co kochasz, jest brak uprawnień to od razu Ci powiem – zacznij działać. Ludzie pokochają Twoją prawdę, bo kto tak naprawdę chciałby pójść do osoby, która ma wszystkie certyfikaty świata, ale nienawidzi swojej pracy i ludzi przy okazji też?
A takich ludzi przecież jest dużo.
I skup się na tym w jaki sposób jesteś w stanie komuś pomóc czy to poprzez pyszne ciastka, zdjęcia czy jakiekolwiek inne rzeczy.
Przede wszystkim bądź w tym wszystkim sobą
Bądź tym czym chcesz się zajmować. Ja tam jestem całą sobą wewnętrznym dzieckiem
Wiem, że temat jest kontrowersyjny, ale poczułam, że chce się podzielić swoim zdaniem na ten temat
Trzymajcie się ciepło