Czasem nie zdajemy sobie nawet sprawy jak różne połączenie rodzinne wpływają na nas

Niby każdy o tym mówi, ale niewiele osób ma świadomość, co z tą wiedzą dalej zrobić?

Co to są w ogóle traumy rodowe?

 

To takie traumy, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Jako dzieci to właśnie od rodziców nauczyliśmy się co oznacza miłość, przyjaźń, relacje międzyludzkie, relacje z pieniędzmi i wiele wiele innych przekonań dotyczących siebie i świata. Oczywiście nasi rodzice nauczyli się od swoich rodziców itp td.

To różne konfiguracje, układy, sytuacje, które wydarzyły się w rodzinie pomiędzy dziadkami a rodzicami, rodzicami a ciotkami, dziadkami a dziadkami. Lojalność rodowa polega na tym, że skoro np. moim rodzicom nie wyszło – to mi też nie powinno. Skoro oni mieli długi to ja też powinnam. Oczywiście większość z tych konfiguracji rozgrywa się na poziomie podświadomym, bo bardzo często my na poziomie świadomym wiemy – nie chcemy być tacy jak nasi rodzice i powtarzać ich błędów, ale jakimś cudem i tak to robimy.

 

I w ten oto sposób niektóre traumy powtarzane są z pokolenia na pokolenie. Dopóki oczywiście nie znajdzie się osoba, która to przerwie.

Jak to mówią: co w rodzinie to nie zginie i trochę jest w tym prawdy.

Osobiście jestem zdania, że najważniejsze jest aby w pierwszej kolejności zająć się sobą – tym co Ty przeżyłaś jako dziecko. Czasami jak obserwuje niektóre osoby, zabierają się do tego od zupełnie innej strony. Najpierw uzdrawiają połączenia rodzinne, dopiero na końcu zajmują się sobą. Ja wiem, że to wszystko jest ze sobą połączone i nie da się tego oddzielić, ale uważam, że w tym co przeżyliśmy to my jesteśmy najważniejsi.

 

I owszem te połączenia są ważne, ale na nie przyjdzie odpowiedni czas, którego nie da się przyspieszyć. I czasem może to być ucieczka od swoich emocji, „bo jak uzdrowię, co wydarzyło się w rodzie, wtedy i mi się poprawi.”

 

I tak i nie. Jeśli wcześniej przepracowałeś to co dzieje się w Tobie to owszem, ale jeśli na siłę chcesz to przeskoczyć to pomyśl, że tak naprawdę własne traumy trzeba przepracować po kolei. Od źródła i dzieciństwa, a dopiero później zająć się innymi kwestiami.

 

Dla tych osób, które nie wiedzą o czym mówię. Praca z emocjami to praca na wielu poziomach, w tym głównie fizycznym- czyli praca z ciałem i psychicznym, czyli praca z emocjami. Można też pracować nad traumami, które doświadczyliśmy w dzieciństwie lub tymi, które wydarzyły się dużo wcześniej w naszej rodzinie, bo gdzieś ten początek musiał być. Ja wiem, że dla niektórych, może to wydawać się abstrakcyjne, bo jak miałabym dotrzeć do tego, co wydarzyło się kiedyś? Skąd mam wiedzieć, że to w ogóle jest prawda? I ja wiem, że to brzmi trochę jak czarna magia, dlatego warto być w tym ostrożnym, bo nieodpowiednia osoba na nieodpowiednim miejscu może wyrządzić krzywdę i wróżyć z fusów lub wyciągać wnioski bez żadnych podstaw. To co jest najważniejsze w takiej pracy to samemu weryfikować wszystko.

 

Na ile to co dana osoba mówi do mnie przemawia? a na ile mam pewne wątpliwości? Pamiętajcie o tym, że nikt nie jest jakimś guru, który wie wszystko o wszystkim. I ślepe wierzenie, w to co terapeuta mówi też nie jest dobre.

 

Warto wszystko weryfikować przez swój własny filtr. To samo tyczy się traum pokoleniowych. I jakichkolwiek innych duchowych praktyk. I tak owszem ja pracuje z moimi pacjentami również nad traumami rodowymi, ale dopiero wtedy, kiedy po pierwsze – to samo wyjdzie w trakcie współpracy, po drugie – przerobimy już jakąś część traum z dzieciństwa.

 

Inaczej staram się powstrzymywać osoby, które starają się na siłę szukać problemów gdzieś w dalekiej przeszłości, a nie zatrzymują się na chwile na własnych doświadczeniach, bo w ten sposób też można uruchomić mechanizmy obronne.

 

Dlatego też jestem sceptyczna, co do ustawień Helingera i innych tego typu praktyk, bo samo odkrycie nie wystarczy – trzeba to przepracować z poziomu emocji, bo to właśnie emocje z tego wszystkiego są najważniejsze. Od nich wszystko się zaczyna i kończy, więc póki nie zajmiemy się nimi – możemy tak błądzić w nieskończoność.

 

I oczywiście każdy z nas ma możliwość przerwania schematu rodzinnego, bo w dużej mierze kształtuje to nas jako osoby. Obietnice złożone przez rodziców wobec dziadków, wymagania dziadków względem rodziców w kontekście wychowania, przelewanie swoich frustracji przez dziadków na nas zamiast na rodziców, dziecko jako karta przetargowa. Tutaj tych przykładów jest bardzo dużo i co osoba to historia, ale tak jak mówiłam najważniejsze jest, żeby zając się sobą, a dopiero później innymi

A Ty? Widzisz jakieś powiązania?

 

W tej tematyce bardzo polecam książkę „Nie zaczęło się od ciebie.” Mark Wolynn

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *